Prawdziwy pokaz różnorodności form i stylistyk muzyki elektronicznej. 17 listopada w Gdańsku miały miejsce koncerty, które znakomicie zaostrzyły apetyt na styczniowy festiwal.

Fot. Rafał Nitychoruk / www.zaduzoslow.pl

Kolejna edycja festiwalu Dni Muzyki Nowej zbliża się wielkimi krokami. Już w styczniu gdańszczanom będzie dane usłyszeć Hauschka, jednego z najciekawszych obecnie awangardowych pianistów, który udowadnia, że granie muzyki elektronicznej na stu procentowo akustycznym instrumencie, jest jak najbardziej możliwe. Wystąpi on razem z dwiema równie uznanymi postaciami muzyki współczesnej: z Hilary Hahn, wybitną skrzypaczką, zdobywczynią m.in. nagrody Grammy, oraz pianistą Lubomyrem Melnykiem. Oprócz tego na festiwalu wystąpią też tacy artyścia, jak Nils Frahm, Stefan Wesołowski wraz z Neoquartet, czy Mira Calix.

Jednak zanim to nastąpi, w gdańskim klubie Żak miał miejsce festiwalowy prolog. Na scenie pojawiły się dwa zupełnie różniące się od siebie składy. Jako pierwszy zagrał duet w składzie: Etam Etamski oraz Robert Piernikowski. Dla obu punktem wyjścia jest hip-hop, ale każdy z nich znalazł swój sposób, aby rozwinąć swój własny, unikalny styl. Etamski mocno inspiruje się free-jazzem, przez co jego solowa twórczość opiera się na szczegółach oraz niuansach. Piernikowski z kolei poszerza samą definicję hip-hopu, łącząc go z duszną, przybrudzoną elektroniką i własnym, rapowanymi wokalami (Etamski korzysta z partii śpiewanych przez zaprzyjaźnionych muzyków).

Ich koncerty są pewnego rodzaju spotkaniem bez z góry ustalonych reguł, bowiem artyści nieustannie improwizują. Tych, którzy mieli już okazję zobaczyć tę dwójkę na żywo, sobotni koncert mógł mocno zaskoczyć. Muzycy wyraźnie postawili na rytm, tworzony przez beaty oraz subbasy. Dzięki takiemu podejściu, ich koncert miał w sobie ogromną energię, co doskonale było widać po tym, jak Piernikowski i Etamski bujali się w rytm własnych dźwięków. Momentami regularny puls był przełamywany przez gęste struktury plam, szmerów oraz szumów.

Fot. Rafał Nitychoruk / www.zaduzoslow.pl

Christian Fennesz wraz z duetem Food również pokazał inne oblicze swojej twórczości. Spodziewałem się, że trio będzie grało materiał podobny do uwiecznionego na ostatniej epce Austriaka pt. „Seven Stars”. Na płycie, perkusja i saksofon stanowiły jedynie tło dla przyjemnych ambientowych pejzaży, tworzonych za pomocą gitary, podczas gdy w warunkach koncertowych te dwa instrumenty wybijały się na pierwszy plan. Dopóki muzycy jedynie krążyli wokół pewnych tematów i brzmień, a dźwięki płynące ze sceny przybierały formę jazzowego nieładu, dopóty występ był ciekawy. Kiedy jednak ich improwizacje zaczęły przyjmować bardziej konkretne kształty, przypominające shoegaze’owe piosenki, wtedy też w koncert wkradała się nuda. Momentami miałem także wrażenie, że saksofonista Iain Ballamy , nie wnosił niczego ciekawego do dialogu, który rozgrywał się pomiędzy perkusją, a gitarą.

Prolog festiwalu Dni Muzyki Nowej był świetną przystawką. O tym, jak sprawdzi się w praktyce znakomicie wyglądające na papierze danie główne, przekonamy się już na początku przyszłego roku.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Zapowiedzi i relacje z koncertów w Trójmieście