Jedno z najmilszych muzycznych zaskoczeń tej zimy. Belgijska piosenkarka Selah Sue pokazała w klubie Parlament, że ma do zaoferowania znacznie więcej, niż tylko przebój znany z reklamy telewizyjnej.

Moda na silne i charakterystyczne damskie wokale zdaje się nie przemijać od ładnych kilku lat. Najpierw świat zachwycił się Amy Winehouse, potem wszystkie łaski i stosy nagród spłynęły na Adele. Narodziło się też kilka mniejszych, ale równie ciekawych karier, jak w wypadku angielskiej piosenkarki Duffy. I to właśnie jej barwę głosu najbardziej przypomina śpiew Selah Sue. Belgijka wydała w zeszłym roku debiutancki album „Selah Sue”, który okazał się wielkim sukcesem w całym Beneluksie oraz we Francji. Także w Polsce artystka cieszy się sporą popularnością, m.in. dzięki przebojowi „This World”, który został wykorzystany w reklamie telewizyjnej jednego z łakoci.

Mając świadomość wszystkich powyższych rzeczy i tak zostałem mocno zaskoczony, jak wielkie zainteresowanie wywołał występ Belgijki w gdańskim Parlamencie. Klub był praktycznie pełen, a publika zdawała się doskonale znać utwory wokalistki. Sue nie trwoniła możliwości, jakie dało jej duże audytorium, od samego początku porwała za sobą cały klub. Na wstępie rozwiała więc moją największą wątpliwość – czy za tym niezwykłym głosem stoi również ciekawa osobowość? Charyzma, jaką posiada ta młoda dziewczyna, powoduje, że nawet proste piosenki zyskują na wartości.

Jak się okazało w dalszej części wieczoru, zachowanie na scenie nie jest jedyną zaletą piosenkarki. Poruszała się między popem, soulem, funkiem, reggae a nawet rockiem, i to za każdym razem z równie dobrym skutkiem. W tym miejscu trzeba koniecznie zaznaczyć, że zespół dorównywał talentem głównej gwieździe, zamiast, jak to często bywa, stanowić schematyczne i pozbawione charakteru tło. Nawet tak sztampowych elementów, jak solówki, słuchało się z prawdziwą przyjemnością.

Jednakże utwory Selah’y Sue broniły się również wtedy, gdy wokalistka wykonywała je solowo, akompaniując sobie przy tym jedynie gitarą akustyczną. Nawet w takich momentach nie brakowało jej soulowego pazura i surowości, którymi potrafiła okrasić delikatne ballady. W set-liście tego wieczora pojawiły się również zagrane w ciekawy sposób covery piosenek Missy Elliott i Cee Lo Greena.

Koncert Belgijki okazał się dla mnie niezwykle przyjemnym zaskoczeniem. Oczekiwałem show na przyzwoitym poziomie, pełnym popu z małą domieszką innych gatunków. Dostałem różnorodny, pełen pasji występ, który z powodzeniem mógłby mieć miejsce na którejś ze scen naszych dużych festiwali. Z pewnością będę bacznie obserwować rozwój kariery Selah’y Sue, bo niedługo może się o niej zrobić naprawdę głośno.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacja z koncertów muzycznych w Trójmieście