Dni Muzyki Nowej – muzyka alternatywna i współczesna ma się w Trójmieście co raz lepiej właśnie dzięki takim imprezom.

Fot. Paweł Jóźwiak

Nie ulega wątpliwości, że w Trójmieście brakuje koncertów muzyki współczesnej. Filharmonia Bałtycka nie jest za bardzo zainteresowana by takowe organizować, a przy okazji różnych imprez kulturalnych, rzadko wybiera się ten gatunek, jako przewodnią stylistykę części muzycznej. Muzyka współczesna jest trudna w odbiorze, wymaga zaangażowania i obycia, więc nic dziwnego, że jej miłośnicy rzadko mają okazję posłuchać jej na żywo w Trójmieście. Z drugiej zaś strony, w miastach takich jak Kraków, Warszawa czy Wrocław, udaje się z dużym sukcesem inwestować w tę część kultury. Na szczęście i u nas powoli zaczyna się owa tendencja zmieniać, dzięki takim festiwalom jak C3, czy też organizowanych przez gdański klub Żak, Dni Muzyki Nowej, których druga edycja właśnie się zakończyła.

Ubiegłoroczna odsłona Dni Muzyki Nowej była interesująca, ale brakowało jej rozmachu i przysłowiowej kropki nad „i”. Tym razem program czterech festiwalowych dni był świetnie przemyślany – z jednej strony różnorodny i eklektyczny, z drugiej zaś spójny. Impreza zaczęła się występem najlepszego kwartetu smyczkowego w Polsce – Kwartet Śląski, a zakończyła niesamowitym koncertem najlepszego kwartetu smyczkowego na świecie – Kronos Quartet. W międzyczasie było nam także dane słyszeć piękne, melancholijne nuty z Islandii, ambientową elektronikę i kompozycje napisane na małe, często zabawkowe, instrumenty. Ale może zacznijmy od początku.

Dni Muzyki Nowej w klubie Żak

Koncert Kwartetu Śląskiego został podzielony na dwie części. Pierwszą część stanowiły wykonania „I Kwartetu smyczkowego” Aleksandra Lasonia oraz „Quantum” Pawła Pietruszewskiego, które stały na zachwycającym poziomie. Muzycy często poruszali się po wysokich dźwiękach, balansując na granicy tonalności i atonalności, i budowali za ich pomocą napięcie, które niespodziewanie opadało. Niestety dużym rozczarowaniem okazała się drugą część, w której wykonano „Republiqe”, czyli utwory Grzegorza Ciechowskiego i zespołu Republika. Kwartetu Śląski przenoszący piosenki znanego wokalisty na partie instrumentów smyczkowych, niestety nie zaskoczył wyszukanymi interpretacjami, co przełożyło się na słabą i nużącą drugą część koncertu.

Nie miał tego problemu Johann Johannsson wraz z kwartetem smyczkowym, bowiem grał tylko swoje kompozycje. Jego twórczość zawiera w sobie charakterystyczną dla islandzkich muzyków tęsknotę i wrażliwość, którą buduje za pomocą minimalistycznej elektroniki, fortepianu oraz wspomnianego już kwartetu smyczkowego. Johannssonowi udało się wciągnąć w swój oniryczny świat, słuchającą w ciszy i skupieniu publiczność. Całość dopełniały odpowiednio dobrane wizualizacje,

Trzeci dzień Dni Muzyki Nowej, to połączenie dwóch zupełnie różnych światów. Jako pierwsze, zaprezentowały się Małe Instrumenty, czyli zespół grający na zabawkowych i miniaturowych instrumentach. Kiedy muzycy grali fragmenty ścieżki dźwiękowej do filmy dla dzieci, czy też kompozycje Chopina na miniaturowych fortepianach, było ciekawie, lecz nie porywająco. Dopiero gry zaczęli grać mroczniejsze, mniej oczywiste dla takiego instrumentarium utwory, Małe Instrumenty naprawdę zaintrygowały.

Drugi sobotni koncert, był zdecydowanie najbardziej kontrowersyjny ze wszystkich. Lucky Dragons postawiło na spokojnie snujący się ambient, który generowali za pomocą laptopów i kontrolerów umieszczonych na stole stojącym pośród publiczności. Z czasem okazało się, że barwę brzmienia zmieniają także za pomocą snopów światła rzucanych na wizualizacje. Po pewnym czasie owe ”muzyczne światło” artyści oddali pod kontrolę kilku osobom z publiki. Był to ciekawy pomysł, ale szkoda, że muzycy nie zdecydowali się zaplanować swojego koncerto-preformance’u w taki sposób, aby wciągnąć w niego większą część publiczności. Nie mówiąc już o tym, że grali oni dość krótko, bo zaledwie pół godziny.

Na szczęście żadnych kontrowersji nie wywołał koncert Kronos Quartet w Filharmonia Bałtyckiej. Rozpiętość stylistyczna granej przez Davida Harringtona, Johna Sherbe, Hanka Dutta oraz Jeffrey’a Zeiglera muzyki, wprawiała w zdumienie. Od irańskich melodii skomponowanych przez Omara Souleymana, przez stary szwedzki utwór „Tusen Tankar”, po premierowe w naszym kraju wykonanie „WTC 9/11” mistrza minimalizmu, Steve’a Reicha. Muzycy swobodnie zmieniali instrumenty smyczkowe na np. elektroniczną harfę. Koncert Kronos Quartet to wirtuozeria połączona z eklektyzmem gatunkowym i jednocześnie brakiem sztucznej powagi, tak często typowej dla muzyków grających na klasycznych instrumentach.

Festiwal Dni Muzyki Nowej wykonał w ciągu roku wielki skok. Z ciekawej imprezy lokalnej, przeobraził się on w wydarzenie interesujące dla odbiorców z całej Polski. Oby w dalszych latach cały czas podążał tak ambitną drogą.

Autor: Krzysztof Kowalczyk