Inspiracje muzyką klezmerską nie muszą oznaczać tylko sentymentalnych ballad. Daktari zamiast stosować zużyte klisze, wynosi z muzyki klezmerskiej żywiołowość.

DaktariDaktari nie ma w naszym kraju łatwego życia. Ich muzyka czerpie pełnymi garściami ze źródeł, które albo zostały już dawno przez rodzimą scenę wypaczone i spłycone, albo są często dla polskiego słuchacza niezrozumiałe. Muzycy pełnymi garściami czerpią z muzyki klezmerskiej, ale niech nie przychodzi od razu Wam na myśl krakowski Festiwal Kultury Żydowskiej i sentymentalne utwory o czasach przedwojennych. Daktari zamiast stosować zużyte klisze, wynosi z muzyki klezmerskiej żywiołowość. To samo tyczy się jazzu; członkowie grupy odrzucają miękką i wyświechtaną stylistykę, tak mocno kojarzącą się z tym gatunkiem, i stawiają na puls oraz świadomość w tworzeniu muzycznych tekstur, inspirując się m.in. Don Cherrym i ruchem free jazzowym. Kolejnym elementami są brzmieniowe eksperymenty, przywodzące na myśl noise-rocka czy też wczesny post-rock.

Na żywo Daktari do tej mieszanki stylów, dodaje niezwykłą dynamikę i siłę, co doskonale było widać w Spatifie. Mimo, że zespół liczy pięciu członków, rozłożenie akcentów na poszczególny instrumenty jest od początku do końca przemyślane. Fundamentem większości utworów jest motoryka, a więc nic dziwnego, że na gęsto grającej sekcji rytmicznej – basiście Macieju Szczepańskim oraz perkusiście Robercie Alabrudzińskim – leży lwia część odpowiedzialności. Zwłaszcza, że rytmika przybiera bardzo różny charakter: od zimnofalowej precyzji, przez rock’n’rollowy nerw, aż po free jazzową polirytmię.

Dzięki tej dokładności i energii, reszta muzyków może skupić się w dużej mierze na eksperymentach. Gitarzysta Miron Grzegorkiewicz rzadko gra normalne riffy, a jeśli już tak robi, to są one pełne noise’owej chropowatości. Jego funkcją jest przeważnie tworzenie rozmaitych dźwiękowych faktur, którym bliżej do elektroniki i muzyki awangardowej, aniżeli do klasycznie pojmowanego jazzu i rocka. Wypełnia on przestrzeń tworzoną przez sekcję rytmiczną oraz dętą. A to właśnie ta ostatnia gra główną rolę w kwintecie, co nie jest niczym dziwnym, biorąc pod uwagę, że liderem grupy jest trębacz Olgierd Dokalski. Wraz z saksofonistą Mateuszem Franczakiem, zarówno tworzą główne motywy melodyjne utworów, jak i improwizują, tkając chmury delikatnych szmerów, pisków oraz powtarzanych fraz.

Mimo iż Daktari porusza się po bardzo szerokim spektrum, ich muzyka jest niezwykle spójna. Muzycy swobodnie łączą erudycję ze spontanicznością, tworząc i ciągle rozwijając swój unikalny język. Ciekawie, gdzie jeszcze może zaprowadzić ich ta droga.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacje z koncertów w Trójmieście