Szósty dzień 38.Gdynia Festiwal Filmowy i do zobaczenia za rok.

38. Gdynia - Festiwal FilmowyAbsolutnie zaskoczyła i zachwyciła mnie jedna z ostatnich projekcji konkursowych – „Ida” Pawła Pawlikowskiego. Ten czarno-biały, bardzo oszczędny w środkach wyrazu artystycznego film przenosi w rzeczywistość lat pięćdziesiątych, do „głębokiego” PRL, który pokazany jest tu w całej swojej brzydocie, podkreślonej jeszcze przez brak kolorów. Odrapane z tynku budynki, krzywe chodniki, grzyb na ścianie szpitalnej sali, siermiężne wnętrza hotelu, obskurna knajpa, w której świętowany jest jubileusz małego miasteczka – w takiej scenerii, nasuwającej skojarzenia z wczesnymi filmami Wajdy, oglądamy losy młodziutkiej Anny (bardzo wyważona rola debiutującej Agaty Trzebuchowskiej). Anna, wychowana w klasztorze, dokąd trafiła jako małe dziecko w czasie wojny, szykuje się do złożenia ślubów zakonnych. Jest pobożna, skupiona na modlitwie, nie zna innego życia ani swojej prawdziwej tożsamości. Na polecenie siostry przełożonej opuszcza jednak klasztor, bo zanim zostanie zakonnicą, ma odszukać i spotkać się z jedyną żyjącą krewną, swoją ciotką Wandą i poznać swoje korzenie. Od niej dowiaduje się, że jest Żydówką.

Przejmujące jest zderzenie dwóch światów – nowicjuszki zakonnej i członka ówczesnego aparatu państwowego. Okazuje się bowiem, że Wanda (rewelacyjna, jak zwykle, Agata Kulesza) jest sędzią, w czasach stalinowskich wydawała wyroki i skazywała na śmierć „wrogów ludu”. Uderza kontrast pomiędzy prostotą i skromnością Anny a żywiołowością i cynizmem życiowym Wandy, która jest jednak świadoma wyrządzonego zła i próbuje walczyć z własnym sumieniem. Obie kobiety jadą do wsi, w której był dom rodzinny Anny, by zmierzyć się z przeszłością. W tych poszukiwaniach i postaciach napotkanych ludzi powraca klimat znany z „Pokłosia” czy „Obławy” – niechęć mieszkańców wsi do ujawnienia ponurej tajemnicy dotyczącej tragicznych losów żydowskiej rodziny.

Anna nie tylko odkrywa swoją tożsamość, ale poznaje też smak życia za murami klasztoru i przeżywa chwile wahania, dokonując w końcu wyboru swojej własnej drogi. Spokojnie poddaje się tej próbie przyjrzenia się życiu po to tylko, by upewnić się, że najważniejszą dla niej wartością jest Bóg, do którego świadomie wraca na resztę życia w ucieczce przed światem, jaki zobaczyła. Ten obraz porusza subtelnością, z jaką jest opowiedziany i zagrany. No i jakże przyjemnie popatrzeć i posłuchać (!) Joanny Kulig jako knajpianej szansonistki, której na saksofonie szlagiery muzyczne tamtego okresu wygrywa Dawid Ogrodnik!

Moją przygodę z tegorocznym festiwalem filmowym w Gdyni kończy film „Nieulotne” Jacka Borcucha, rozgrywający akcję w całkowicie odmiennych plenerach słonecznej Hiszpanii. Obraz przedstawia wakacyjną miłość dwudziestolatków, którym dramatyczne wydarzenie burzy dotychczasową beztroskę. Młodzi ludzie muszą zmierzyć się z problemami, które ich uczucia wystawiają na ciężką próbę. Kolejny obraz ludzkich zmagań z rzeczywistością, która zaczyna przytłaczać swoim ciężarem młodych bohaterów, stojących dopiero na początku swej drogi życiowej i zmuszonych do dokonywania trudnych wyborów.

Żegnaj Festiwalu Filmowy (na rok)

Nie bez racji są wyrażane powszechnie opinie o bardzo wyrównanym poziomie tegorocznego konkursu głównego. Jak powiadają filmowcy, po oddaniu filmu oczom i sercom publiczności zaczyna on żyć własnym życiem i odrywa się od intencji i zamysłu artystycznego twórców. Pewne jest jednak, że dawna, słynna szkoła filmu polskiego z lat powojennych doczekała się godnych następców. Młodzi autorzy większości filmów pokazali świetne, artystycznie wysmakowane kino, a pokolenie młodych aktorów miało możliwość zaprezentowania swoich talentów. Pozostaje mieć nadzieję, że przyszłoroczna edycja festiwalu przyniesie równie dobre, zapadające w serce obrazy naszej rzeczywistości. A gdyby tak jeszcze powstała jakaś mądra i śmieszna komedia?

38. Gdynia – Festiwal Filmowy

Otwarcie
Drugi dzień
Trzeci dzień
Czwarty dzień
Piąty dzień

Tekst: Kinomanka