Tomasz Cecot – licencjonowany przewodnik turystyczny po Gdańsku, Gdyni i Sopocie – doktorem nauk biologicznych

Doktor Tomasz Cecot

To było dokładnie miesiąc temu. W piątek, 9 kwietnia, z pewną nieśmiałością przekroczyłam próg budynku Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, w którym miała się odbyć publiczna obrona rozprawy doktorskiej naszego kolegi i przewodnika turystycznego, Tomka. Tomka Cecota rzecz jasna – bo tylko on, biolog z wykształcenia, był w stanie popełnić pracę o tytule tak niejasnym, by nie powiedzieć – podejrzanym: Ekspresja protoonkogenu Zif-286 i aktywacja hydroksylazy tyrozynowej w mózgu szczura po uszkodzeniach w układzie mezolimbicznym.

Tomasz Cecot w roli przewodnika turystycznego

Owe proktoonkogeny, hydroksylazy i inne tyrozyny okazały się być wdzięcznym tematem żartów grupy przewodników, która podobnie jak ja, postanowiła towarzyszyć Tomkowi w chwili zdobywania pierwszego stopnia (naukowego). Zachowując jednak stosowną do miejsca i sytuacji (chwilową) powagę, zamieniliśmy się w przysłowiowy słuch…

– Przedmiotem moich badań były mechanizmy zmian, które zachodzą w mózgu po uszkodzeniach w układzie mezolimbicznym. Układ mezolimbiczny jest zaangażowany w reakcje związane z podstawowymi funkcjami biologicznymi ustroju, jak jedzenie czy zachowania seksualne, ale jest też związany z różnymi formami uzależnień i z chorobami psychicznymi – zaczął dość jasno magister, znaczy doktorant, wlewając we mnie nadzieję, że dane mi będzie pojąć sens przedstawianej pracy.

O naiwności moja! Już w następnych zdaniach zaczęły padać sformułowania dalekie od przyjętych za „normalne”, a ja powoli wpadałam w czeluści niezrozumienia i zespołu ograniczenia umysłowego. Z odsieczą przyszły mi dwa słowa, które jakby niechcący wypadły z ust siedzącej obok mnie przewodniczki: – Ale nudy!

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, odwrotną do naszej, przewodnickiej opinii o rozprawie, mieli naukowcy bezpośrednio w nią zaangażowani. Po elokwentnym i niemal aktorskim wystąpieniu Tomka, którego nie wyprowadziło z równowagi nawet zawieszenie się używanego w prezentacji komputera, przyszedł czas na recenzje. Odrzucając fachowe słownictwo, które płynęło z ust recenzentów, zakonotowałam: trafny wybór tematu pracy, zwięźle podsumowana wiedza, materiał ciekawy i niemęczący w czytaniu, bardzo wartościowa praca naukowa, estetyczna szata graficzna, wyniki jasne i czytelne, tekst napisany wyjątkowo dojrzale, trudno znaleźć słabe strony rozprawy, aż wreszcie … wnioskuję o wyróżnienie pracy.

Tak, Tomek nie tylko obronił pracę doktorską, ale obronił ją z wyróżnieniem!

– Odszedł z grona magistrów – z udawaną powagą podsumował wydarzenie Grzegorz Litwińczuk, a Stanisław Sikora dorzucił: „manipulując czaszką” i „skracając latencję behawioralną”, nie wspominając o „jądrach półleżących”. Tak Tomku, te hasła z Twojej rozprawy doktorskiej na stałe zagoszczą w przewodnickich żartach, za to w sercach wielu z nas, jak echo odbijają się słowa Wojtka Charkina:

Patrzyłem na Ciebie dzisiaj jako metodyk. Wartości merytoryczne tego doktoratu, ich treść, jest nam zupełnie obojętna, natomiast od strony metodologicznej i metodycznej pokazałeś przed chwilą mistrzostwo. Życzymy Ci, żebyś będąc wyśmienitym przewodnikiem, przy okazji zrobił jakąś habilitację i profesurę, ale pamiętaj, że tym co Ciebie niesie i wyznacza Twoją rangę, jest oczywiście przewodnictwo turystyczne ze wszystkimi jego rozwinięciami.