Dzisiaj rano odebrałam od mieszkańca Gdańska Tomasza K. (dziękuję Panie Tomaszu) niepokojący email:

Dzisiaj ok. 3:30 zbudziły mnie syreny straży pożarnej i patrząc z kierunku Długich Ogrodów paliło się mniej więcej w tym miejscu, gdzie znajdują się budynki biurowe – widziałem tylko łunę i dym przewyższający okoliczne kamienice, a na miejscu jeszcze nie byłem, więc to nic pewnego. Nigdzie nie zanotowałem żadnych informacji medialnych o pożarze budynku mieszkalnego i ewentualnych ofiarach, więc raczej to Zakłady Mięsne.

W latach osiemdziesiątych pracowałam w Zakładach Mięsnych. Jako „świeżo upieczona” absolwentka Politechniki Gdańskiej, zostałam zatrudniona w Dziale Technicznym  w roli inspektora d/s ochrony środowiska, a zajmowałam się głównie… wydawaniem kartek żywnościowych. Wtedy nie zwracałam szczególnej uwagi (niestety!) na substancję zabytkową, w której pracowałam. Bardziej pochłaniała mnie obserwacja niecodziennego życia toczącego się na terenie zakładów.

Pamiętam płaczące krowy; pamiętam uciekające spod noża co bardziej żwawe świnie; pamiętam wszechobecny smród, szczególnie dotkliwy w myjni jelit; pamiętam pana obsługującego piece utylizacyjne, darzącego mnie niezwykłą atencją i przesiąkniętego już bodaj na zawsze specyficznym zapachem; pamiętam wielkie kadzie ochłapów mięsa przeznaczonych do produkcji parówek, prażących się na upale przed halą produkcyjną i krążące nad nimi dziesiątki mew; pamiętam też zakazany smak pieczonego na kocherze boczku z cebulką, na który jakże często byłam zapraszana przez męską część załogi Działu Technicznego. Wiedziałam u kogo można kupić wyniesione z zakładu, mimo ochrony, mięso; wiedziałam jak „na lewo” podpisać listę obecności w Dziale Kadr, wiedziałam gdzie można się pożywić świeżutko uwędzonymi kabanosami. Nie wiedziałam tylko, że trzeba było wówczas uwiecznić na kliszy aparatu historyczne obiekty dawnej rzeźni. Szkoda…

Wracając do porannego  emaila. Zaniepokoił mnie na tyle, że postanowiłam zajechać z aparatem fotograficznym na ul. Angielska Grobla. Przywitał mnie delikatny już zapach spalenizny i widok okaleczonego budynku dawnej dyrekcji zakładów (nie hali !). Spłonęła znaczna część poszycia dachu. Smutny to był widok…

O budynkach byłych Zakładów Mięsnych w Gdańsku pisał niedawno Paweł Jarczewski