By miasto było miastem, ktoś musi nadać mu stosowny przywilej, wydzielający je z normalnej, a więc wiejskiej przestrzeni. W ten sposób przez całe wieki osady ludzkie stawały się miastami. Niespokojne czasy, a rzadko w historii zdarzały się czasy spokojne, wymagały też, by osiedle wydzielić nie tylko pod względem prawnym, ale i faktycznie, widocznie, trwale i bezpiecznie odgrodzić je od reszty świata. Już w legendzie o założeniu Rzymu czytamy, że zakładanie miasta zaczęło się nie od wytyczenia forum, przebiegu ulic, zastanowienia się skąd właściwie wziąć mieszkańców i co mieszkańcy ci mieliby robić w mieście. Początkiem procesu miastotwórczego było dokonane przez Romulusa wyraźne i magiczne zakreślenie granic Rzymu w postaci bruzd wykonanych pługiem. Wyryte w ziemi bruzdy były w istocie projektem miejskich murów – widocznej granicy między Rzymem a nie-Rzymem.

Kiedy w połowie XIV wieku, pod czujnym okiem rycerzy w białych płaszczach, Gdańsk odradzał się po niedawnej likwidacji w ramach tzw. „rzezi”, jasną sprawą było to, że oprócz przywilejów lokacyjnych, nadających osadnikom nad  Motławą charakter mieszczan, a ich osiedlu miasta, osiedle to musi zostać otoczone fortyfikacjami. Tak się też stało. Krzyżackie władze łaskawie zezwoliły na otoczenie nowego Gdańska murami, nie było jednak tak, jak chcieliby to wiedzieć piewcy krzyżackiego wkładu we wszystko co we wczesnym Gdańsku dobre, mądre, postępowe, żeby budowę sfinansował skarb zakonny. Miasto musiało zebrać środki na tę ogromną inwestycję samo. Zbieranie środków, które nam kojarzy się przeważnie z gromadzeniem pieniędzy, wyglądało wówczas nieco inaczej. Kwestie finansowe, ważne w całej historii, na jej etapie, na którym otaczano Gdańsk murami, miały znaczenie drugorzędne. Sprawą podstawową były natomiast materiały budowlane, których dostępność wynikała z mocy produkcyjnych cegielni. Finansowe koszty budowy redukowano w ten sposób, że do pracy przy inwestycjach służących ogólnemu dobru – a do takich niewątpliwie należało wzniesienie murów – zobowiązani byli wszyscy mieszkańcy miasta.

Mimo pewnych rozbieżności co do daty przystąpienia do prac budowlanych przy gotyckich fortyfikacjach Gdańska, przyjmuje się, że kamień węgielny wmurowano uroczyście między niedzielą, 23 marca 1343 r., a środą, 26 marca tegoż roku. Odbyło się to zapewne z wielką pompą, legenda chce nawet widzieć wśród uczestników uroczystości samego wielkiego mistrza Ludolfa Königa, a nawet przypisuje mu osobiste wmurowanie kamienia węgielnego. Miejscem, od którego zaczęto wznoszenie murów miejskich, był południowo-zachodni narożnik Głównego Miasta, a obiektem, od którego zaczyna się historia gotyckich fortyfikacji Gdańska była, istniejąca do dziś, Baszta Narożna przy Dworze Miejskim.

Tak się zaczęło. Projekt był realizowany przez następne dziesięciolecia. Główne Miasto otoczone zostało murem od południa, zachodu i północy. Mur przerwany był wieloma bramami, a wzmocniony wieżami. Nad Motławą wzniesiono ciąg bram wodnych, a chociaż nie ma potwierdzenia dla istnienia wzdłuż rzeki muru, to jest to bardzo prawdopodobne. Zabudowa miejska musiała być oddalona od muru o jeden pręt, czyli prawie cztery metry, tworząc w ten sposób drogę, umożliwiającą sprawną komunikację wzdłuż fortyfikacji w razie oblężenia.

To, co zaprojektowano i zaczęto realizować w Gdańsku w dziedzinie miejskich umocnień w marcu 1343 r. było już w momencie rozpoczęcia prac budowlanych przestarzałe. W tym samym mniej więcej czasie bowiem do Europy dotarła nowa broń – armaty. Nic więc dziwnego, że zanim jeszcze dokończono długotrwały proces otaczania miasta murem, rejon od którego zaczęto, wymagał modernizacji. Tak zaczęła się fascynująca opowieść o gdańskich fortyfikacjach, które wznoszono i rozbierano, poprawiano i ulepszano przez wieki, a wszystko po to, by ochronić wspaniałe portowe miasto przed zachłannością władców obcych, a czasem nawet swoich własnych.

Scena z rozpoczęcia prac przy budowie gotyckich fortyfikacji pędzla Ernsta Roebera z Düsseldorfu

Kiedy pod koniec XIX w., w ramach reinterpretacji gdańskiej historii w kierunku „wiecznie niemieckiego Gdańska”, tworzono także odpowiednią ikonografię, zamówiono ogromne malowidła, które ozdobić miały przebudowaną Salę Wety Ratusza Głównomiejskiego. Tematem sześciu obrazów miały być istotne wydarzenia z niemieckiej historii miasta. Tak ważnego momentu, jak położenie kamienia węgielnego pod miejskie mury nie mogło oczywiście w tym katalogu zabraknąć. Pędzel Ernsta Roebera z Düsseldorfu wyczarował romantyczną i patriotyczną wizję sceny rozpoczęcia prac przy budowie gotyckich fortyfikacji, która zdobiła ścianę Sali Wety aż do końca II wojny światowej. Rocznica wmurowania kamienia węgielnego pod miejskie mury czczona była od 1925 r. przez wywieszenia flag państwowych Wolnego Miasta.

Ceglane fortyfikacje sprzed ponad sześciuset lat, zachowane w licznych fragmentach, częściowo oryginalne, częściowo zrekonstruowane, dodają niezwykłego klimatu Głównemu Miastu. Warto odbyć spacer wzdłuż ich linii, który zacząć można właśnie tam, gdzie przed 667 lat temu położono kamień węgielny pod ich budowę, czyli przy Baszcie Narożnej.

Autor: Aleksander Masłowski