Przypominam sobie czasy końca podstawówki, kiedy z zeszytem w czerwonej okładce przemierzałem gdańską ziemię, aby zdobywać poszczególne poziomy odznaki turystycznej PTTK. Jeśli ktoś nie wie co to odznaka turystyczna to wyjaśnię, że to metalowy, emaliowany znaczek, który odpowiadał dzisiejszym badges na serwisie Foursquare. Nie publikowało się ich na Facebook, tylko przypinało do chlebaka i z dumą chodziło się z nimi na wycieczki. Zbierałem pieczątki, zapisywałem fakty, wklejałem pocztówki, bilety wstępu. Jedno miejsce wspominam bardzo sentymentalnie. Była to Kuźnia Wodna w Oliwie.

Niewiele w niej było do oglądania, ale trafiłem akurat na moment, kiedy dla niemieckiej wycieczki uruchamiano poruszany wodą młot do kucia żelaza. Do dzisiaj pamiętam jakie zrobiła na mnie wrażenie siła potoczku uruchamiającego ogrom żelastwa. Mój podziw dla geniuszu mnichów w białych habitach, którzy takimi obiektami usiali całą Dolinę Radości i wybrzeża oliwskiego potoku był wielki. Dostałem wtedy pieczątkę jako potwierdzenie wizyty i pamiętam, że była to najładniejsza pieczątka w mojej kolekcji.

Dlaczego wspominam to dzisiaj?

O oliwskiej kuźni w Dolinie Radości zrobiło się na chwilę głośno, gdyż właściciel tego obiektu chce zamknąć ją jako ekspozycję muzealną. Kolejnym powodem jest Noc Muzeów, wykorzystywana przez pracowników Muzeum Techniki w Warszawie, którego Kuźnia jest oddziałem, do protestu przeciwko ewentualnemu zamknięciu placówek, należących do MT. Jeszcze jednym powodem są komentarze towarzyszące tej wiadomości, które przeczytałem w Internecie, zwłaszcza na Facebook, .

Dziś mam prawie 40 lat. Po raz pierwszy w Kuźni Oliwskiej byłem mając lat 12. Udałem się tam sam, idąc piechotą z Sopotu leśnym szlakiem PTTK. Z przykrością muszę stwierdzić, że prawie nic się przez ten czas w Kuźni nie zmieniło. Prawie tak samo wygląda sam obiekt jak i miejsce gdzie kupuje się bilety. Może trawa jest częściej koszona i nie było wtedy banerów patronów medialnych. Teoretycznie zabytki powinny trwać w postaci niezmienionej ale ich otoczenie, choćby zaplecze sanitarne powinny ulegać poprawie.

Od wielu lat znam i spotykam przy różnych okazjach, pracownika tego miejsca, Dariusza Wilka i wiem ile dobrych i cennych inicjatyw nie udało się zrealizować, gdyż dyrekcja Muzeum Techniki zasadniczo nie współpracuje z nikim, a wręcz na ogół odmawia udziału w jakichkolwiek działaniach. Podziwiam pana Darka, który mimo to organizuje koncerty, otwarte pokazy, zjazdy zabytkowych pojazdów, czy wreszcie Noc Muzeów, ale nachodzi mnie jednocześnie kilka refleksji….

Czas na zmiany

W Internecie podniósł się głośny protest przeciwko likwidacji muzeów, zresztą uzasadniony. Oczywiście od razu padły ciężkie oskarżenia wobec rządu, ministerstwa kultury, władz miasta, które „mają na EURO a na muzea nie mają”. Ja jednak mam zupełnie inne zdanie i pokrótce je tu przedstawię.

Muzeum Techniki w Warszawie powstałe w skrzydle Pałacu Kultury i Nauki, oddano w zarządzanie Naczelnej Organizacji Technicznej. NOT to jeden z tworów czasu komunizmu, który stanowił rodzaj dobrowolnego stowarzyszenia inżynierów, prowadził działalność z tym związaną, ale też dostał od komunistycznych władz sute wiano. Dziś NOT to Federacja Stowarzyszeń Naukowych, czyli instytucja podobna do UEFA, która w rzeczywistości jest prywatną firmą. Jak to się stało, że NOT sprywatyzował się, przejmując 57 nieruchomości w największych miastach Polski, takich jak gdański budynek NOT przy Rajskiej, nie mam pojęcia. Spadek po okresie, kiedy nasz wschodzący kapitalizm przez pewien czas przypominał Dziki Zachód. Każdy sam może przejść się do tego budynku i sam ocenić ile w nim „propagowania myśli technicznej”, a ile czystej, ściśle komercyjnej działalności, która zasadniczo polega na podnajmowaniu pomieszczeń. Federacja zrzesza kilkadziesiąt stowarzyszeń – faktycznie w większości są spółek prawa handlowego. Czy dzisiaj ktoś jest w stanie dojść jak do tej prywatyzacji majątku wspólnego doszło? Skojarzenie z UEFA to jeden z powodów dla których nadałem temu artykułowi taki właśnie tytuł.

Skomplikowane dzieje spowodowały, że razem ze spadkiem w postaci nieruchomości FSN NOT otrzymał też kilka placówek muzealnych w całej Polsce, w tym Muzeum Techniki w Warszawie. Nie ma co się oszukiwać, że sprywatyzowany NOT traktował muzea po macoszemu. Nie inwestował, nie remontował, nie wzbogacał zbiorów, a jedynym źródłem środków na utrzymanie nieruchomości i pracowników stały się dotacje z Ministerstwa Kultury. Warszawskie Muzeum, które chwali się dość wysoką frekwencją to dla mnie przykład, że można nawet ciekawe zbiory pokazywać w absolutnie nieprzyjaznej formie, że dzięki stałym dotacjom, można gnuśnieć, siedzieć na swoim stołku i nic nie robić. Odwiedziłem to muzeum kilka lat temu, mając dwie wolne godziny w Warszawie. Moim zdaniem wysoką frekwencję zawdzięczają wyłącznie szkolnym wycieczkom, które parkują autobusy tuż obok, pod PKiN, oraz doskonałej lokalizacji. W tym muzeum nic się nie zmieniło od lat 70. Brakuje tylko obowiązku noszenia filcowych kapci, aby panie sprzątające nie musiały za dużo froterować posadzek. Nikt mnie nie przekona, że wartościowe zbiory są tam udostępniane w ciekawy sposób.

Od lat mądre osoby podpowiadały, że czas najwyższy muzeum wydzielić z NOT i np. utworzyć fundację, która mogłaby ubiegać się o granty czy unijne dotacje, jednak Zarząd FSN NOT nigdy takim rozwiązaniem nie był zainteresowany. O ile wiem nawet naszą gdańską Kuźnią interesowały się podmioty, które chciały ją przejąć. Nigdy nie słyszałem, aby FSN-NOT wystąpiło do jakichkolwiek władz samorządowych z propozycją przekazania nieruchomości, placówek, zbiorów. Dotacje nie pozwalały na rozwój ale pozwalały na gnuśnienie i trwanie, a właściwie wegetację. Muzeum Techniki, choć wydawało by się, że pod opieką takiej organizacji powinno rozkwitać, zapada się w niebyt. Nie remontowane, nie wzbogacane o kolejne zbiory, bez promocji, bez dobrej strony internetowej, bez działań popularyzatorskich stało się skansenem i to w tym gorszym tego słowa znaczeniu.

Oto przyszedł dzień, w którym jakiś urzędnik w Ministerstwie Kultury podjął decyzję, którą powinien podjąć dawno. Za publiczne pieniądze, taka formalina nie powinna być finansowana. Nie można nagradzać przyznawaniem środków utrwalania najgorszych muzealnych tendencji. Osobiście sądzę, że ta decyzja powinna zapaść wiele lat temu i być przestrogą dla tych, którzy dzięki państwowym dotacjom nie są zmuszani do wprowadzania jakichkolwiek zmian. Prawda jest taka, że nie ma za bardzo podstaw prawnych do przekazywania prywatnej firmie, jaką bez wątpienia stał się NOT środków na utrzymanie takich placówek. A jeśli nawet, to powinni stawać w otwartym konkursie, z czytelnymi kryteriami do walki o te środki – a tu przegraliby sromotnie z instytucjami, które z pasją realizują swoją misję. Gdyby muzeum miało status fundacji, stowarzyszenia, takie działania byłby bardziej uzasadnione. Większość placówek tego typu w Polsce, skorzystała w ostatnich latach ze środków unijnych na modernizację czy inne cele. Większość, ale nie NOT, którego spółki i spółeczki odpłatnie szkolą jak pozyskiwać unijne środki.

Czy sytuacja jest bez wyjścia? Niekoniecznie. Zarząd FSN-NOT powinien podjąć w końcu rozmowy z samorządami wojewódzkimi i gminnymi na temat przejęcia przez nie tych placówek. Te z kolei nie znajdą już w tym roku środków na utrzymanie, ale być może są w stanie uwzględnić to w przyszłorocznym budżecie. Z jakiej strony by na to nie patrzeć, trójmiejskie muzea, choć narzekają na brak środków, są o wiele lepiej zarządzane niż Kuźnia Wodna z dyrekcją w Warszawie. Ministerstwo i konserwatorzy zabytków powinni pilnie zająć się ewidencją ewentualnych zbiorów, wpisaniem co się da do rejestru, aby cenne artefakty nie uległy rozproszeniu czy wyprzedaniu. Nie wiem czy działania Zarządu FSN-NOT noszą znamiona przestępstwa, ale na pewno popełniono grzech zaniechania i jeśli ktoś jest temu winien to właśnie organizacja-firma, której statutowym obowiązkiem i celem jest propagowanie myśli technicznej.

Zawsze, kiedy czuję, że opinia publiczna jest manipulowana, czuję się w obowiązku wypowiedzieć swoje zdanie i stąd właśnie ten tekst. Decyzja ministerstwa w tym przypadku wygląda racjonalnie i nie ma żadnego związku z EURO 2012, co sugerują rozliczne komentarze, i jest spóźniona o wiele lat. Wiele decyzji ministerstwa kultury nie podoba mi się, a czasem zdumiewa, ale mam wrażenie, że wszelkie polubowne środki do tego aby zmienić sytuację w samym Muzeum Techniki przez lata zostały wyczerpane. Rozumiem rozgoryczenie pracowników samego muzeum, zwłaszcza rozumiem pana Darka z gdańskiej Kuźni, dla którego Kuźnia Oliwska jest całym życiem, ale spróbujmy popatrzeć też na drugą stronę medalu. Jeśli do kogokolwiek należy kierować petycję związaną z Muzeum Techniki to właśnie do Zarządu FSN-NOT. Panowie ruszcie wreszcie tyłki i róbcie to za co Wam płacą!

Autor: Tomasz Nadolny