Dziś będzie o gonitwie myśli w przewodnickich głowach na początku każdej wycieczki. Co to za ludzie stoją przede mną? Czy byli już w Gdańsku? W przypadku cudzoziemców – czy to ich pierwszy przyjazd do Polski? Mówić do nich bardziej ogólnie, czy wchodzić w szczegóły? Ile historii? A architektury? Jak znaleźć złoty środek i czy on w ogóle istnieje?

Jak mówić do grupy? Zapytałam koleżanki i kolegów przewodników. Ania: po pierwsze nie lubię określenia: grupa. A w ogóle już śmieszy mnie, jak starsi przewodnicy mówią do ludzi – proszę szanownej wycieczki! To jakieś określenie wzięte z filmów Barei! Ja oprowadzam ludzi, nie grupy. Jedni lubią więcej historii, inni mniej. Każdy jest inny. Staram się to jakoś wypośrodkować. A opowiadasz legendy? – pytam. Nie, tylko dzieciom. Nie lubię legend, śmieszy mnie jak dorośli dorosłym opowiadają bajki. Przykładowo legenda o zegarze astronomicznym w kościele Mariackim. Chyba w każdym mieście posiadającym stary, imponujący zegar przewodnicy ją opowiadają. Identiko. Koleżanka K. mówi – zauważyłam, że ostatnio w Gdańsku jest coraz więcej „niebezpiecznych” tematów. Zacytujesz Grassa – i już jest dyskusja. Jedni krzyczą: nazista i antysemita! Inni – absolutnie nie! Jak można 17 letniego chłopca nazywać nazistą? Z lewej słyszę – taki z niego wielki moralista był, patrzył na ludzi z góry i przez lata ich pouczał! A sam brunatną farbą utytłany, tego to zapomniał ludziom wyznać! Na te słowa z prawej już wołają: a dlaczego miał nam coś wyznawać? Dlaczego miał się przed nami spowiadać? Papieżem jest, czy co? Słowa koleżanki K. potwierdza kolega S. też za każdym razem przy Grassie jest dyskusja. On ją ucisza słowami – chcę Państwu opowiedzieć nie o Grassie – moraliście, ale o Grassie pisarzu. Wróćmy do literatury! Kolega S. nie lubi mieć w programie Solidarności i stoczni, bo często tam właśnie wybucha awantura, że sprzedali, rozkradli… Rozpoczyna się żonglowanie teczkami, oskarżeniami o agenturę. Strach się bać! Agnieszka opowiada: oburzyłam się latem, kiedy jedna z koleżanek przewodniczek przyznała beztrosko – że tematów związanych z wojną prawie w ogóle nie porusza, żeby Niemcom nie było przykro. W końcu są na wakacjach. Jej mąż, który nie jest przewodnikiem dodaje: może ta pani liczy na większy napiwek? Agnieszka kończy – każdy rozsądny przewodnik, a takich jest zdecydowana większość wie, jak wyważyć proporcje. Nie jesteśmy w aptece, ale nic nie powinno przeważać – ani historia, ani architektura, ani ciekawostki. Sama opowiada pokrótce całą historię Gdańska, ale nie na raz. Dzieli ją na kilka części, żeby – jak szczerze mówi – nie zamęczyć, a zainteresować i zachęcić do sięgnięcia do literatury. Polecasz jakieś książki? – pytam, bo sama to zawsze robię. Owszem, polecam, Dietera Schenka na przykład – kończy Agnieszka.

Nec temere nec timide

Ta znana gdańska maksyma to bardzo trafna odpowiedź na pytanie – jak powinniśmy traktować turystów, którym pokazujemy miasto. Osobiście zawsze myślę sobie, że ludzie – poza skrajnościami – nie różnią się zbytnio ode mnie. Zastanawiam się więc, jak chciałabym być oprowadzana po Gdańsku? Na pewno nie podobałoby mi się przewodnik zasypujący mnie tysiącem dat i nazwisk, które szepce z półprzymkniętymi oczyma jak mantrę, długo i nudno stojąc pół godziny przy jakimś zabytku. Musiałby wiedzieć dużo, ale nie powinien sprawiać wrażenia przeintelektualizowanego. Tego nie lubię.

Nie znoszę też ludzi pomijających pewne trudne tematy. To tchórzostwo! Nie bójmy się naszych gości. Mądry turysta doceni prawdę! Nikomu nie będzie przykro, jeśli powiemy ją w sposób mądry, wyważony i delikatny. Kiedy kilkanaście lat temu zaczynałam pracę przewodniczki zaobserwowałam kilku starszych przewodników, którzy z premedytacją pomijali okres przedwojenny i sam wybuch wojny w Gdańsku, a wyjątkowo skupiali się na roku 1945. To świństwo! Z drugiej jednak strony każdy rozsądny przewodnik wie, że mając dwie godziny na zwiedzanie Gdańska nie może opowiadać tylko o wojnie.

Zawsze z kulturą

Ostatnio przy okazji wyborów prezydenckich w USA słuchałam w radio wielu audycji o Ameryce i zapamiętałam taką mniej więcej rozmowę gości i prowadzącego: Ludzie w Nowym Jorku są tacy mili dla siebie wzajemnie, uśmiechnięci i życzliwi! Aż przyjemnie jest żyć! Cooo? To jest wszystko – proszę pana – udawane!! Nic nie jest prawdziwe! Sztuczny miód! Tombak! Wybaczy pan, ale ja jednak wolę udawaną życzliwość, niż szczere chamstwo! Fajne. Ja też! Zawsze należy być kulturalnym. Z doświadczenia wiem, że nawet bardzo różną w swych poglądach grupę ludzi można zaprowadzić i pod pomnik księdza Jankowskiego, i pokazać dom Lecha Wałęsy na Polankach i zacytować fragmenty Grassa, a nawet pokazać pomnik Marii Konopnickiej:) Pod jednym warunkiem – nie wyśmiewamy i szanujemy poglądy ludzi, których oprowadzamy. Spokojnie przedstawiamy im fakty, a prawda i tak się obroni. Nie zapomnę pewnej wyjątkowo „anty wałęsowsko” nastawionej grupy z Warszawy. Po zwiedzaniu ludzie podchodzili do mnie i mówili – nigdy nie sądziliśmy, że ten dom Wałęsy na Polankach jest taki skromny. Zwykły mały dworek. Spodziewaliśmy się raczej jakiegoś pałacu. Albo plebania księdza Jankowskiego! Taka skromna? Zupełnie inaczej przedstawiano to w mediach. I ten ołtarz w Brygidzie. Piękny jest! – to o niego tyle szumu?

Nasza gdańska misja

Najbardziej lubię, kiedy przed zwiedzaniem przychodzi mail mniej więcej takiej treści: pani Magdo, poniedziałkowa grupa to Szwajcarzy, pierwszy raz w Polsce. Wyjątkowo zainteresowani historią II wojny światowej, dlatego w programie jest Westerplatte. Większość czyta właśnie książkę Burckhardta. Taka krótka informacja jest dla każdego przewodnika niezwykle cenna. Wiem jak się przygotować i czego goście ode mnie oczekują. I zawsze jest dobrze. Jeśli nie wiem, kogo mam oprowadzać, przychodzę wcześniej i staram się dowiedzieć czegoś o ludziach, którym za chwilę mam pokazać Trójmiasto. Rozmawiam z szefem grupy, zagaduję kierowcę. Zbieram informacje. Wszystko wedle zasady – koniec języka za przewodnika:)

O różnych typach pilotów i przewodników pisałam w pierwszych odcinkach NOTANIKA – zainteresowanych zachęcam do poszperania w archiwum:)

 

Autorka: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od 18 miesięcy mama Andrzejka, bo Andrzejek rośnie:)
Napisz do autorki: [email protected]

Moje teksty na iBedekerze